Strona:Ignàt Herrmann - Ojciec Kondelik i narzeczony Wejwara Cz. 3.djvu/125

Ta strona została przepisana.

z Amalką, za nimi pan Hupner z Tonią, potem matka ze starym panem Wejwarą, potem ciocia Urbanowa z panem radcą, a dalej reszta, jak nakazywał stopień pokrewieństwa, lub znaczenia społecznego.
Pan Beczka przykazał, ażeby dwa fiakry na wszelki wypadek pozostały, wynagrodził resztę napiwkiem, i pochód szedł na górę, po szerokich schodach, uroczyście, w milczeniu. Ciszę przerywał tylko szelest atłasowych i grogrenowych sukien, sunących w górę po schodach, wyżej, wyżej.
Weszli prosto do mniejszej sali, oświetlonej uroczyście, po której środku stał długi, szeroki stół, utworzony ze stołów, ustawionych poprzecznie, pokryty obrusem bielutkim, talerzami błyszczącemi, potrójnie ustawionemi, obok których był garnitur wyczyszczonych przyborów, puharów iskrzących się, kieliszków kryształowych i innych z odcieniem lekko zielonawym. Na stole wzdłuż znajdowały się salaterki z sałatą i kompotami, po środku wspaniały bukiet w bogatym wazonie, a obok każdego talerza mały bukiet.
Tu umieją urządzać takie uczty!
Pani Kondelikowa wstrzymała oddech, gdy przebiegła oczyma stół, nigdy bowiem jeszcze nie uczestniczyła w uczcie weselnej w hotelu, w restauracyi. Czyżby to mogła w ten sposób urządzić w domu! Żaden kredens rodzinny nie obfituje w taką ilość przyborów, różnych naczyń i szkła, nawet zbierając po wszystkich krewnych nie znalazłaby takiego bogactwa.
Wokoło stało poważnie, wyczekująco czterech