Strona:Ignàt Herrmann - Ojciec Kondelik i narzeczony Wejwara Cz. 3.djvu/129

Ta strona została przepisana.

niaku, ale wogóle pana Beczki. Od niego się człowiek czegoś nauczy — i użyje trochę.
Minuty płynęły, upłynął kwadrans, mistrz Kondelik się nie pokazywał. Pierwszy zauważył to stary pan Wejwara, który powoli, różnemi drogami aż do syna się doszurgał, pochylił i szeptem zapytał:
— Franciszku, gdzież jest pan teść?
Wejwara dopiero teraz zauważył, że brak tu jednej z głównych osób. Przebiegł oczyma po zgromadzonych — tatki Kondelika niema.
Zostawił ojca i narzeczoną i na palcach skierował się ku pani Kondelikowej.
— Mamusiu — spytał stłumionym głosem — gdzież jest pan teść?
— Pojechał do domu — szepnęła pani na ucho — ażeby wziąć inny surdut, ale powinien już powrócić...
Spojrzała na zegar: była piąta.
Upłynął znowu kwadrans i teraz przybliżył się do Wejwary pan radca Wonasek:
— Kolego, gdzież macie teścia? Nie stało mu się co złego?
Wejwara rozejrzał się roztargniony. Rzeczywiście — nawet o tem nie pomyślał, ale mogłoby mu się coś stać. I znów szedł do pani Kondelikowej.
— Mamusiu, gdzie jest właściwie tatko? Byle mu się coś złego nie stało...
Pani Kondelikowa drgnęła. Dziwne to naprawdę, że tak długo bawi. Są już tu pół godziny, a zanim dojechali, trwało także chwilę, więc właściwie mógł