dobrymi rodzicami, a ja będę zawsze waszym wdzięcznym synem...
Wejwara wstał i pochylił się do ręki pani Kondelikowej, a ona uprzejmie pogłaskała go po głowie.
— Dzięki Bogu — rzekła, rozpływając się we łzach — że to już załatwione. Pepciu, chodź tu!
Pepcia weszła, rumieniąc się cała. Może słuchała za drzwiami.
— Jeszcze coś, moje dzieci. Teraz powiedzcie, czy chcecie mieć wesele zimne czy ciepłe?
Mistrz Kondelik chciał się właśnie napić, ale postawił szklankę i patrzył z otwartemi usty na małżonkę. Wejwara spoglądał również na teściową pełen zdziwienia.
— Co pod tem rozumiesz, Betty? — odezwał się mistrz.
— Widzisz, staruszku, to zależy od pogody. Jeśli będzie bardzo ładnie, może być wesele zimne; jeśli będzie pochmurno, chłodno, sądzę, że powinno być ciepłe.
— Do pioruna, jaka w tem różnica? — nalegał mistrz.
— Gdyby się wesele musiało odbyć jakoś pośpiesznie, poszlibyśmy z kościoła do domu i byłaby szynka, zimna cielęcina, jaka ryba w galarecie i coś w tym rodzaju. Zrobiłoby się to w domu. Ale jeśli ślub będzie w południe, tobym wolała ciepłe wesele, z zupą, jak obiad. Ale wtedy nie mogłoby odbyć się u nas, nie mamy tyle naczyń, przyborów, nakryć, a nawetbym nie miała gdzie przygotować. Co zaś najgorsze, to to, że nie mogłabym z wami pójść nawet
Strona:Ignàt Herrmann - Ojciec Kondelik i narzeczony Wejwara Cz. 3.djvu/43
Ta strona została przepisana.