Strona:Ignàt Herrmann - Ojciec Kondelik i narzeczony Wejwara Cz. 3.djvu/45

Ta strona została przepisana.

cie nie będą panu chyba stawiali żadnych przeszkód, co?
— O nie, mamusiu, tam się ciągle ktoś żeni.
— Głównie się tam żenią wszyscy dyabli... — dodał mistrz Kondelik — znów dziś otrzymałem trzy wezwania do wyborów.
— Teraz daj spokój wyborom, staruszku, co na tem zyskasz? Teraz my mamy swoje wybory — dokończyła pani Kondelikowa.



XXIII
Na pożegnanie.

Wrzesień upłynął, jak z bicza trzasł, nadchodziły już ostatnie dni miesiąca.
Pani Kondelikowa i Pepcia zachodziły teraz prawie codziennie na Winohrady, do nowego mieszkania, aby w niem przygotować wszystko na uroczysty „wjazd” młodych małżonków. Meble stały na miejscu, kobierce były porozkładane po podłogach, w kredensie ustawiano szkło i porcelanę, nad kanapą zawieszono „sześciotygodniowy”, wahadłowy zegar, na szerokim blacie marmurowym umywalni stały dwie niebieskie miski porcelanowe, a w nich wysokie dzbanki do wody, po obu stronach na ozdobnych wieszadłach przerzucone były zupełnie nowe, bielutkie ręczniki. Wszystko przygotowane, jakby już dziś miało tu zawitać młode stadło. Nawet szafa w ja-