— Mój człowiecze — rzekła poważnie do posłańca — ten list i tę paczkę oddajcie panu Wejwarze, i powiedzcie, że się kłaniamy. Czy będzie jeszcze w domu?
— Będzie, proszę pani...
— A tu macie za drogę.
— To dzieciak skończony — mówiła pani Kondelikowa po odejściu służącego. — Ma teraz nauczkę, ażeby nic nikomu nie pożyczał. Nie można mu jednak tego wymawiać...
— Chyba, że tatko — wtrąciła z obawą Pepcia.
— Nic nie powie, nie bój się.
— Nieborak, pisał jeszcze w nocy, gdy zmęczony przyszedł do domu — litowała się Pepcia.
— Dzieciak, mówię ci, dzieciak! Ale to powinno cię cieszyć. Ma honor i nie jest lekkomyślny!
Pepcia miała jeszcze coś na sercu. Podeszła do matki i spytała się zaniepokojona:
— Moja mamusiu, czy rzeczywiście wszędzie jest taki zwyczaj, że się narzeczonemu posyła przed weselem koszulę? Mnie się to wydaje tak dziwnem...
Pani Kondelikowa spoważniała.
— Wszędzie, miłe dziecię, to jest w zwyczaju prawie w każdej rodzinie mieszczańskiej. Jest to zwyczaj starodawny, że narzeczony dostaje od narzeczonej zawsze koszule. Zwykle pół tuzina, a najmniej jednę, wyszywaną, i w tę się ubiera do ślubu. Kiedy moja mamusia wychodziła zamąż, posłała narzeczonemu pół tuzina koszul i gdym ja wychodziła za-
Strona:Ignàt Herrmann - Ojciec Kondelik i narzeczony Wejwara Cz. 3.djvu/64
Ta strona została przepisana.