tał. To jest znów ze strony tatki pendent do tych koszul ślubnych.
— Nie sądźcie, że to już koniec — dodała — nadeślą jeszcze kilka, wiem o tem z góry — i zwracając się do Pepci pouczała:
— Te lampy stanąć muszą na miejscu najwidoczniejszem, ażeby ofiarodawcy widzieli, gdyby do nas który z nich wypadkiem przyszedł; ale po weselu zapakujesz je ładnie, aby się nie zakurzyły, i gdy która z twoich przyjaciółek będzie wychodziła za mąż, poślesz jej parę lamp... Inaczej mielibyście niby filię Ditmara. A jakąś lampkę do kuchni i do piwnicy tatko ci jeszcze kupi.
Mistrz Kondelik wziął szklankę i napił się z głębi; radość, której się spodziewał z nowych lamp, piekielnie mu się popsuła.
Wejwara mówił przez cały wieczór uspakajająco:
— W każdym razie będziemy mieli wyborną dekoracyę w mieszkaniu.
— Macie jej dosyć, Franciszku — zauważyła pani Kondelikowa, jakby nigdy nic — będziecie mogli oczy zadowolić do sytości.
W piątek przed świętą Elżbietą w domu Kondelików panował nastrój prawie pobożny. Już w osta tnich dniach sprzątano usilme, szorowano, myto. Po-