wniejsza chwila. Pepcia znów ile razy spostrzegała, że teraz mogłaby matka przemówić, uciekała szybko, bądź do sypialni, bądź do kuchni, do Kasi. Kasia mimo roboty miała dysyć czasu i sposobności, ażeby chwilami na panienkę z boku popatrzeć; a widząc jej milczenie, zacinała usta na których pojawiał się dziwnie złośliwy uśmiech.
Przed weselem! Pepcię przebiegało leciutkie drżenie po całem ciele, a chwilami czuła, że się jej nogi uginały. Czyżby to były jeszcze dreszcze po kąpieli, którą jej mamusia rano tak starannie przygotowała, z mielonym „fijołkowym” korzonkiem i z dodatkiem francuskiego octu wonnego? Tego jeszcze tylko potrzeba, ażeby się w ostatni dzień miała przeziębić! Czy takie drżenie opanowywa każdą narzeczonę? Pepcia nie pojmowała sama siebie, nie mogła sobie zdać sprawy z tego, czy powodem febry jest radość, czy strach. Czegoby się miał bać? Czyż nie przeżyła tylu dni? Czyż mógł nie nadejść dzień dzisiejszy? I dlaczego właściwie jest jej dziś tak dziwnie? Przecież to dzień zwykły, jak wszystkie, dotychczasowe, a dopiero jutro przyniesie zmianę w zwykłym trybie życia. Chwilami opanowywał ją nagły strach. Jeżeli już dziś jest taką nieswoją, to co będzie dopiero jutro, gdy ją ustroją w białe, atłasowe szaty, gdy ją wywiozą w powozie do kościoła i gdy cały świat będzie ją palcami pokazywał sobie: Patrzcie, ta biała, to narzeczona.
Chciałaby znaleźć ukojenie w robocie, lecz niestety! pozostawiono jej tylko drobnostki.
Pani Kondelikowa pozostawiła sobie na dzień osta-
Strona:Ignàt Herrmann - Ojciec Kondelik i narzeczony Wejwara Cz. 3.djvu/81
Ta strona została przepisana.