Strona:Ignàt Herrmann - Ojciec Kondelik i narzeczony Wejwara Cz. 3.djvu/96

Ta strona została przepisana.

I dodawała z humorem:
— Ale względem jakiegoś bliższego zapoznania, to już za późno, dała słowo panu Hawrdzie.
Wejwara zarumienił się, przypomniawszy sobie fatalną przygodę z Hawrdą. Na szczęście przyszedł mu w pomoc Slawiczek, który połknąwszy jakiś kąsek, mówił nieśmiało:
— O tem nawet nie myślałem, szanowna pani, wiem dobrze, że kolega Hawrda... ja nie mam wcale szczęścia u panien... pragnąłem tylko poznać, ażeby jutro nie być obcym zupełnie...
— To drobnostka, panie Slawiczku — uspakajała go ciocia Urbanowa. — Amalka jest bardzo miłem dziewczęciem, nie będzie panu z nią nudno. Jeszcze jej pan Hawrda nie wiedzie do ołtarza, nie z każdej chmury bywa deszcz, nie z każdej znajomości wesele..
Ostatnie słowa wymówiła ciocia Kasia poniekąd z gorzkim odcieniem. Może wspomniała swoje zawiedzione nadzieje w młodości. Miała i ona swoją miłość i do śmierci o niej nie zapomni.
Pani Kondelikowa, znając tę starą elegię, powstała i znowu prosiła, ażeby wszyscy jedli, a przedewszystkiem Kasia.
— Zmuszałaś ciągle nas, a teraz jesz sama, jak kanarek. Nie smakuje ci, a na ciebie tak liczyłam.
— Pewnie — uśmiechnął się mistrz Kondelik — ciotuchna chce pościć na jutro. Dopiero się zadziwicie, gdy zobaczycie, jakie menu wybrałem.
— No? — pytała Kasia.