Strona:Ignacy Charszewski - Słońce szatana.djvu/101

Ta strona została skorygowana.

panoszyło się przez lat dwa tysiące, jest, w gruncie rzeczy, umysłową nicością. Cóż o niem, kiedy się w krwawej męce rodziło na Golgocie, wiedział świat ówczesny, greko-łaciński? Jakieś nikłe tylko wzmianeczki pozostawili: Tacyt, Swetonjusz, Plinjusz, Józef Flawjusz — wielcy tego świata.
Obecnie zaś nauka, oddana całkowicie na usługi wolnej myśli, odkryła dziw jeszcze większy.
„Dziwnym zbiegiem okoliczności, w czasie, gdy rzekomy Jezus Chrystus przebłyska tylko legendarnie, — historyczną jest ówczesna zabawa (praktykowana już przedtem w Babilonji) palestyńskiej załogi rzymskich legjonistów, zwana „mimus“, polegająca na corocznem prowadzeniu ulicami miast złoczyńcy, jako króla żydowskiego, w koronie cierniowej, płaszczu szkarłatnym, z trzciną w ręku. Lecz rzeczywisty Chrystus w szkarłatnym płaszczu i cierniowej koronie, na zawsze istnieje jako legenda! (Rzeczywisty — legenda!) Co za dziw! Kulminacyjne wydarzenie świata: — uczłowieczenie się „boga“, jako ofiara dla odkupienia ludzi, — to logiczna próżnia!!! Dziw!“
Dziw rzeczywiście niesłychany, godny nie trzech, lecz tysiąca wykrzykników, że próżnia sprawiła taki olbrzymi przewrót dziejowy, jaki sprawiło Chrześcijaństwo. Mógł się on stać tylko w przypuszczeniu, że ród ludzki był przez dwa tysiące lat obrany z rozumu; no i jest jeszcze dotąd i beznadziejnie zapowiada się nadal — i to również w osobach mężów nauki i genjuszu. Chyba już łatwiej to przypuścić o garści tych, co się wyrzekli wszelkiego dogmatu,