Ale ów dogmat w istocie jest fikcją. Fanatyczna nienawiść autora względem Boga wskazuje, że jego ateizm odnosi się wyłącznie do Niego. Taki też tylko ateizm jest rzeczywiście rzeczywisty. Lecz taki właśnie orjentuje myśl ku bogu lewemu, jako przeciwieństwu Prawego, występującemu na widowni pospolicie w rozmaitych ekspozyturach. Logika pcha ku niemu przemocnie. Dzieje religij poświadczają to jej działanie na każdym kroku.
I czemu autor opiera się jej parciu? Przecież bóg lewy to łaskawy Pan świata, jakiego wolna myśl pożąda. Myśli ona po jego myśli i wolę jego pełni jaknajchętniej. Niema się też co wstydzić wiary w szatana, skoro weń wierzą i go wielbią francuskie Gide’y[1] i różnonarodowe wielkie żydy, nadające ton opinji publicznej.
Nie! Idealny, wolny od wszelkiego pana zaświatowego, ateizm jest tylko oszukiwaniem samego siebie. I poza nim stoi szatan, jeno politycznie ukryty. Bolszewizm jest logiczniejszy i szczerszy, oile godzi się zwać szczerością czelność i bezwstyd.
Przyznajemy zresztą możliwość pokoju wśród miljonów indywidualnych religij bezbożnickich. Miłościwy Pan świata dał w dziejach jeden szczególnie klasyczny tego przykład.
W Rzymie cezarów wszystkie bogi cudze, które on sprowadzał do siebie, żyły w przykładnej zgodzie nie tylko między sobą, ale i z bogami jego ojczystymi. Właściwie bowiem nie były one cudze. Łatwo się porozumiały zarówno
- ↑ André Gide, spółczesny satanistyczny powieściopisarz francuski.