W socjaliźmie do znaczenia bożyszcza urasta proletarjat, toteż dokoła niego tańczy z nabożeństwem demagogja i pali mu kadzidła. Zwykły to wprawdzie bałwan z długiemi uszami i cielęcemi oczami; staje się on wszelako niesamowicie groźnym, kiedy w jego próżnię wchodzi szatan dyktatury bez Boga.
Natomiast religja bez dogmatu jest poza logiką, jest fikcją.
Na szczęście, religja Rozsądku w rzeczywistości dogmat posiada. Twierdzenie jej twórcy o pustości słowa „bóg“ jest tylko, istotnie pustym, frazesem; jest podstępnym ogólnikiem, mającym zamaskować tezę istotną o pustości słowa „Bóg“ przez Be wielkie — w naszem jego zrozumieniu. Natomiast nie jest czczym tylko frazesem „Wielki Bóg Wszechświat“ w ustach autora. Toteż, zgodnie z logiką, wymagającą dogmatu, jako istotnego składnika religji oraz jako podstawy i tworzywa moralności, autor wysnuwa swoją etykę ze swego „Boga Wszechświata“.
Cóż to jednak za bóstwo, do którego modły są daremne? Są one daremne wobec wszelkich bóstw fałszywych, lecz wiara ich wyznawców pozwala im do nich się modlić; autor zaś zgóry modlitwę do swego bóstwa wyłącza. Jest to z jego strony bardzo rozsądne; wszakże jego religja rozsądku znajduje się z tego powodu poza rozsądkiem.
Strona:Ignacy Charszewski - Słońce szatana.djvu/116
Ta strona została skorygowana.