Strona:Ignacy Charszewski - Słońce szatana.djvu/121

Ta strona została skorygowana.

z rozmówców, że lew ze lwem się nie żeni, drugi z poczuciem wyższości odpowiada: „Bo lwy nie filozofują!“ To tylko okrutny Jehowa mógł za tę cnotę ogniem siarczystym zniszczyć Sodomę i Gomorę.
Na te wyżyny prowadzi zalecana przez autora metoda oswajania się z nagością odmiennopłciową, heteroseksualną. Stępia ona wrażliwość na nią tak skutecznie, że aż ją obrzydza; natomiast zwraca wrażliwość ku nagości homoseksualnej, byle o kształtach antinousowskich. A potem, kiedy i ta obrzydnie, — bo, niestety, zdolność odczuwania rozkoszy zmysłowych jest ograniczona! — potem... o, potem! duch odniesie świetne zwycięstwo nad ciałem. Jak u satanistów, zwalczających z zasady zło przez zło.
Jaka szkoda, że w następstwie stosowania metody stępiania wrażliwości seksualnej przez folgowanie jej, cały człowiek będzie już wtedy tępakiem! Bo nie samo tylko ciało, któremu „onegdajsza ciemnota“ przeciwstawiła ducha, jako tyrańskiego suwerena, lecz stępieje także i duch. Tem pewniej, że, jak oświeconemu słońcem wolnej myśli człowiekowi wiadomo, duch jest „takiem samem przyrodzonem istnieniem“ (broń Boże, nie stworzeniem, bo to suponuje Stwórcę!), jak ciało, i jest z niem zespolony nierozdzielnie na życie i śmierć, wskutek czego musi z ciałem bankructwo jego podzielić. Biedny zwycięsca! Takie wspaniałe owoce zwycięstwa miał do zebrania!
Spożytkowując kapitalny rym Grossek Koryckiej, można o nim powiedzieć:

Byłby z niego mistyk,
Lecz, niestety, wystygł!