Strona:Ignacy Charszewski - Słońce szatana.djvu/125

Ta strona została skorygowana.

Fala ta się piętrzy i dąży do zrównania się z poziomem tej potwornej powodzi, tego wręcz potopu zła, jaki zalewał i zalał Rzym cezarów. Sienkiewiczowskie „Qvo Vadis?“ odsłania nam ledwie rąbek ówczesnego zepsucia, przysłanianego gloryfikującemi je chwalbami nowopogańskiemi.
Było ono skutkiem ateizmu, chodzącego długo w barwnym stroju mitologicznym, w końcu jednak odartego zeń przez racjonalizm i nagiego, jak „prawdziwy“ ateim autora „Boga Rozsądku“. Gdyby przeto ten czysto ateistyczny poganizm, zwany słusznie neopoganizmem, a jeszcze gorszy od mitologicznego, podbił świat chrześcijański, musiałby w pełni powrócić i dawny potworny immoralizm, i to w połączeniu z demoniczną złośliwością antychrystyczną, czującą się, jak szatan, prowokowaną przez sam fakt życia Chrystusa w Kościele. To drugie przytem zjawisko, które okazało się światu, skoro tylko, już za Nerona, Chrześcijaństwo poczęło się szerzyć w światowładnej Romie, w takim razie wystąpiłoby z potęgą, odpowiadającą rozrostowi potęgi Kościoła w ciągu 19-u wieków.
Rzecz prosta, wtedy również nastąpiłaby supremacja zła także i polityczna, urzeczywistniona już obecnie w Sowietach i dążąca do urzeczywistnienia na całym świecie. W naszych oczach na tę drogę pchnięta została Hiszpanja, po uprzedniem zburzeniu — przy oklaskach wszechdemokracji światowej, nie wyłączając chrześcijańskiej, stojącej złu na przeszkodzie tamy monarchcznej, mimo wzmocnienia dyktaturą, niestety, zbyt słabej w osobie Alfonsa XIII, jak i Primo de Ri-