ku chrześcijaństwu. I cóż ostatecznie dało mu jego bogactwo duchowe, w dodatku także i materjalne? Śmiertelną nudę, wynikającą z bezcelowości życia ateistycznego, a która mu pozwoliła — dobrowolnie i bez żalu — w sposób rozkoszny rozstać się z życiem, dlatego tylko, by Neronowi odebrać satysfakcję skazania go na śmierć.
A jakież to są radości prostackie i chamskie? Czy wogóle zmysłowe, jak wynika z przeciwstawienia przez autora — ciału ducha, mimo, że to samo stanowisko chrystjanizmu potępił? W takim razie, powinszować autorowi wzniesienia się duchem ponad wieżę doskonałości, za jaką został uznany Żeromski, który, jak i Petronjusz, brzydził się uciechami chamskiemi i prostackiemi, lecz tylko w kształtach prostackich, jak w pieczarze debrzowskiej z „Walki z Szatanem“; natomiast wielbił je w kształtach estetycznych — wykąpane, wyczesane, wykwintne, jak petronjuszowska Eunice.
Prawda! Sztuka ogrodnicza zdołała, drogą szczepienia, wyhodować na wierzbie gruszki, tylko że nędzne: drobne, twarde, bez smaku. Chcąc dowieść możliwości owoców moralności na drzewie ateizmu, ateiści podobnie zaszczepiają w nie cichaczem gałązki z drzewa chrystjanizmu; taksamo jednak, w najlepszym razie, otrzymują tylko marne wierzbianki.
Słodkie, błogosławione owoce dobra rosną jedynie na Drzewie Odkupienia, które posadził Chrystus. Powiedział to On sam: „Jam jest winna macica, wyście latorośle: kto mieszka we mnie, a ja w nim, ten siła owocu przynosi“.
Strona:Ignacy Charszewski - Słońce szatana.djvu/127
Ta strona została skorygowana.