Te Jego słowa sprawdzają się od dwóch tysięcy lat — szczególnie na Świętych.
Ale ateizm „prawdziwy“, taki, jakim chce go mieć autor, t. j. pozbawiony duszy dogmatycznej, to drzewo, poprostu, suche, na którem żaden szczep się nie przyjmie. Nawet i zły. Szczęściem, ta prawdziwość to tylko doktrynerska fikcja, stworzona prawem wolnomyślnego „sic volo, sic jubeo“ — „tak chcę, tak rozkazuję“. Dlatego, obok owoców, złych absolutnie, wysiłki ogrodnicze autora mogą dać tylko liche wierzbianki, których nikt spożywać nie zechce; wówczas gdy tamte mają powodzenie zapewnione. Zapewnia im je skażona natura ludzka i — gorliwa pomoc narodu wybranego.
„Głupi mówi w sercu swojem:
Niemasz Boga, przecz się boim?
W tymże cnota zgasła błędzie,
A nierządu pełno wszędzie.[1]
- ↑ Kochanowski: Psalm 13. — Ciekawe! Z powodu 400-lecia urodzin wieszcza z Czarnolasu, „Wolnomyśliciel Polski“ (12) zaanektował tegoż do swego obozu, a to na zasadzie kilkunastu jego swawolnych fraszek, polskich i łacińskich, które też ku zbudowaniu swoich czytelników przytoczył (łacińskie w przekładzie Ejsmonda). Przy tej sposobności mianował on Orygenesa Ojcem Kościoła. Zapewne wślad za Żeromskim.