Strona:Ignacy Charszewski - Słońce szatana.djvu/141

Ta strona została skorygowana.

Hm, podejrzane to „w miarę“. Ale to może tylko lapsus językowy. Cieszmy się więc łaskawością słońca wolnej myśli względem najsroższego tyrana świata! Wolna myśl nie będzie osłem, kopiącym umierającego lwa. Tylko, poprostu, ponieważ nie potrzeba jej „zbrojnej przywilejami gwardji kapłanów“, skarze ich na wymarcie z głodu; a ponieważ nie potrzeba jej także i świątyń, bo wolny człowiek, jako sobiebóg i sobiekapłan, posiada indywidualną świątynię sam w sobie, tedy zamieni je na świątynie wolnej miłości ku czci boga-wszechświata, który takie „jasne prawo“ ustanowił.
Niestety, obawiamy się poważnie, iż wolna myśl, o ile nie okaże się osłem, to będzie komarem Lessinga, co to straszliwem swem żądłem zabił lwa; a kiedy, wśród podziwiającej jego bohaterstwo chmury komarzej, obchodził swój tryumf, zaszło skandaliczne „lecz“:

Lecz wśród zwycięskiej tej fanfary,
tak wygrywanej przez komary,
lew się przebudza i — na łowy,
snem pokrzepiony, rusza zdrowy.[1]



  1. Z przekładów autora „Słońca Szatana“.