Strona:Ignacy Charszewski - Słońce szatana.djvu/147

Ta strona została skorygowana.

„Powiedz, ojcze, światu, że djabeł istnieje!“ — z przejęciem mówiła do O. Muckermana T. J. pewna baronowa rosyjska w Paryżu, która trzykrotnie była skazywana na śmierć przez bolszewików, lecz się zdołała z pazurów ich wyrwać.[1] Widziała ona szatana, wyzierającego ślepiami bolszewickiemi z dusz bolszewickich. Zrozumiała, że przez bezbożników przemawia i działa nadprzyrodzoność lewa, przeciwstawiająca się nadprzyrodzoności prawej. Że, jak nie byłoby świętych bez Boga, tak nie byłoby i djabelstwa w ludziach bez djabła.
Mówi też i Pismo: „Gdy niezbożny przeklina szatana, przeklina duszę swoją“.
Toteż religja autora to tylko jedno z tych słońc fałszywych, które, jak mówi znowu Bernanos, szatan zapala ludziom złym i głupim, by im zastąpić istotne dusz słońce — Boga. (Allan Kardeck wyznaje, że swoją religję spirytystyczną napisał wprost pod dyktando demoniczne). Fałszywe słońce p. Św. jest tylko zawoalowane naturalistycznym idealizmem. Zedrzyjmy zeń ten woal, a zobaczymy pysk „świętego kozła“, Baphometa, w całej ozdobie czerwonych promieni.

I — tem piekielnie czerwonem, straszniejszem niż czarność, w której się nic nie widzi, słońcem — autor chce uszczęśliwić Polskę i świat. „Apostołowie Wolnego Ducha, — na zakończe-

  1. O. Muckermann napisał to w głośnym artykule „Djabeł w życiu i polityce Europy“, pomieszczonym w czasopiśmie „Der Gral“ za kwiecień 1931 r. Artykuł ten w przekładach obiegł prasę europejską i amerykańską, tylko, naturalnie, nie wolnomyślną, ani liberalną.