Strona:Ignacy Charszewski - Słońce szatana.djvu/25

Ta strona została skorygowana.

nie ostrzeliwanej nie braknie. Zarazem i osłów, bo każdy tchórz jest osłem.
„Siłą bandytów — powiedział Prus w „Dzieciach“ — jest tchórzostwo ich ofiar“. Tchórz, wierząc w broń naukową bandytów ateizmu, tak, jakgdyby nauka rzeczywiście tworzyła jedną olbrzymią przesłankę większą do wniosku ateistycznego, zmyka przed ich ogniem fajerwerkowym i, bez walki, oddaje im placówki naukowe, ratując wiarę z pomocą teorji dualizmu nauki i wiary. A nieraz, podbity pozorną ich potęgą, oddaje się im w niewolę, stwarzając przez to potęgę ich rzeczywistą i tembardziej przed nią się korząc.
— Co za potęga! — podziwiają.
— Co za osły! — podziwiamy zkolei.
Ale i nasz artylerzysta od grubej berty wierzy w rzeczywistość jej potęgi niszczycielskiej wobec wiary w Boga. Tylko że on, jako bertowładca, opancerzony przytem grubą ignorancją teologiczną, ma nadzwyczajną odwagę.
Niepodobieństwem jest iść ślad wślad za zwycięskim autorem i podnosić z fikcyjnych ruin wszystko, co on, w swojem przekonaniu, w ruiny obrócił. Byłoby to nie tylko narażać się na przeciwstawianie mu dwóch tomów po 500 stron każdy, ale i nosić sowy do miasta sowiookiej Atene.
W Atenach Nauki stoją kontrberty, które rzetelnemi pociskami argumentów wniwecz obróciły — złośliwie przez wolną myśl dogmatyzowane hypotezy, orjentujące umysł ku ateizmowi. Teorję samorodztwa obalił Pasteur, który, jak rzekł sam o sobie, wierzył jak Bretończyk,