Strona:Ignacy Charszewski - Słońce szatana.djvu/26

Ta strona została skorygowana.

a wierzyłby jak Bretonka, gdyby był jeszcze uczeńszy. Małpoczłowieka, t. j. ogniwa, uznanego za konieczne do sprzęgnięcia gatunku homo sapiens z gatunkiem małp człekokształtnych w jeden łańcuch transformistyczny, jak nie było, tak niema. Neofita wiedeński protestancki, Otto Weininger, w dziele „Geschlecht und Charakter“, lubo nawrócony raczej na europeizm czy okcydentalizm, aniżeli na chrystjanizm, teorję o małpiem pochodzeniu człowieka zowie poprostu „śmieszną“ — „drollig”. Co ważniejsza, stwierdza, że piętnuje ją okoliczność szczególnie gorliwego popierania jej przez żydów, jako tych, którym potrzebne jest bydło z twarzami ludzkiemi. Teorja mitów astralnych, stworzona przez Dupuysa, w. 18, poto, by potraktować Chrystusa na równi z mitologicznemi postaciami greko-rzymskiego politeizmu, wskrzeszona u nas przed wielką wojną przez Andrzeja Niemojewskiego, u nas także znalazła pogromcę w nieklerykalnym zgoła Micińskim („Walka o Chrystusa”, 1911). I t. d.
Rzecz zatem zbędna przeciw grubej bercie autora występować z kontrbertą. Wystarczy karabin maszynowy z kilku taśmami nabojów. Chodzi nam głównie o nowotwór religijny, mający zastąpić chrystjanizm. Krytykę chrystjanizmu, której celem przygotowanie gruntu pod „religję wiarygodności, godną rozsądnego człowieka”, uwzględnimy tylko w charakterystycznych próbkach, wyłowionych na chybił-trafił z morza ateistycznych absurdów, zgromadzonych w dziele dra Św. ze starej i nowej literatury ateistycznej.