Strona:Ignacy Charszewski - Słońce szatana.djvu/39

Ta strona została skorygowana.

patrzy na wszechświat z praktycznego, właściwego ludziom i dziś jeszcze, punktu widzenia, z którego nasza kochana ziemia przedstawia się nam niepokonalnie, jako środek wszechświata. Taksamo i na kształt ziemi. Ale i z tego nawet stanowiska ten kształt przedstawia się wcale nie jako kwadrat, lecz jako okręg. Toteż Biblja mówi o „okręgu ziemi” (ks. Mądr.), nie zamierzając przez to rozwiązywać kwestji geognostycznej.
— Uważ dalej, wielmożny donie, że ziemia jest rzeczywiście dla człowieka, a nie dla czerwiów mogilnych, pasących się jego trupem. Mówi to i najprostszy rozum. Olbrzymi twój rozum poszedł nawet jeszcze dalej, niż zdolen jest zajść karli rozumek ślepowiercy. Obaliwszy Boga, uczynił on ziemię niezależnem od Niego dziedzictwem człowieka. Czy więc nie ty sam, donie, jesteś geo — i antropocen-trykiem, co samego Boga wytrykał z Jego centralnego metafizycznie stanowiska we wszechświecie, na benefis ludzki?
— A miljony ziem innych?
— Ks. Secchi przypuszczał, że wśród zamieszkujących je istot niema tak doskonałych, jak ty, któreby miały odwagę zaprzeczać bytu i rozumu Temu, któremu same są winne byt i rozum. Ale niech sobie mają — te słońca i te ziemie, — jakie chcą, cele bezpośrednie; niech sobie te słońca świecą tym ziemiom i mieszkającym na nich mirjadom istot rozumnych, byle nie rozumniejszych od ciebie; niech sobie nawet i nasze słońce świeci okropnym marsjanom Wellsa na Marsie! Nie przeszkadza to wcale, by miljony słońc zdobiły człowiekowi firmament nocny, dostarczały mu głębokich wzruszeń naukowych