Strona:Ignacy Charszewski - Słońce szatana.djvu/50

Ta strona została skorygowana.

jest torturowany, sam torturować nie może. Niechby tylko jednak wszechwładzę odzyskał! W kozi róg zapędziłby Meksyk i bolszewję. Są w nim rekordowe możliwości prześladowcze względem głosicieli haseł wolności, równości, braterstwa, urzeczywistnianych przez nich, gdzie tylko mogą, z anielską dobrocią i raj ziemski dających w wyniku.
Barbarzyńska surowość natur średniowiecznych? Jezuityzm! Średniowiecze powinno było być wiekiem 20-ym, który stanął na wyżynach miłości... w wojnie światowej, w rewolucji bolszewickiej, w stosunkach dyplomatycznych Zachodu z sowieckimi satanicznymi zbirami, dla miłych, choć tak zawodnych, zysków handlowych, zamiast barbarzyńskiej, średniowiecznej krucjaty.
Właściwie, to należy mówić nie o zwyrodnieniu Kościoła wskutek wolności, lecz o jego złości zasadniczej, która się tylko, dzięki kontrinkwizycji, dawniej cezarjańskiej, dziś demokratycznej, nie mogła lub nie może ujawnić. Wszak bowiem samo Pismo zawiera naukę nienawiści bliźniego, uzasadniającą tortury inkwizycyjne. Podobnie i pisma Ojców Kościoła.
Autor zasypuje nas siekańcem skandalicznych rzeczywiście cytat. Przytoczymy z nich kilka na próbę, pomijając te, których przytoczenie przez autora świadczy jedynie o nieuznawaniu przezeń dobrej nienawiści zła, kiedy to zło określa nasza wiara. Jedno tylko zauważmy pierwej.
Autor przyznaje, że w Piśmie Z. N. są także i teksty charytatywne, lecz unicestwia ich wartość, dowodząc, że nie są one żadną nowością. Już na długo przed Chrystusem głosili miłość