Strona:Ignacy Charszewski - Słońce szatana.djvu/55

Ta strona została skorygowana.

Rzecz jasna, że nie chodzi tu o stosunki chrześcijan z poganami. Wobec ówczesnego stanu pomieszania chrześcijan z poganami, — jak stwierdza św. Paweł, — trzeba byłoby „wyjść ze świata“, gdyby chcieć owych stosunków uniknąć. Chodzi tu o zabezpieczenie wiernych od łazików, obnoszących nauki heretyckie. Że się to wolnym duchom nie podoba, pojmujemy. Ale i my chcemy być wolni.
Wreszcie św. Augustyn, w oskarżonych przez autora słowach, występuje przeciw chrześcijanom, którzy wierzą, a nie miłują. Stwierdza on możliwość zjawiska wiary bez miłości, lecz je gani, w myśl św. Pawła; „Chociażbym miał wszystką wiarę, tak, iżbym góry przenosił, a miłości bym nie miał, nicem nie jest!“ Autor zaś zrozumiał Augustyna tak, jakgdyby on uczył, że wierzyć bez miłości jest obowiązkiem, a przynajmniej rzeczą godziwą. Jego, który powiedział, że kocha dusze rozumne nawet w zbójcach. Jego, którego protestant Leibnitz podziwiał, jako męża wielkiego i zdumiewającego genjuszu: „vir sane magnus et stupendi ingenii“, gdy myśl, przypisana mu przez autora, jest godna matołka.
A przecież w pismach biskupa z Hippony jest coś, co się doskonale nadaje do zrobienia wolnomyślnego skandalu. Powiedział on: „Miłujcie nieprzyjacioły, zabijajcie błędy!“ Zabijać błędy? Toć najstraszniejsza zbrodnia przeciw wolnej myśli! Niema żadnych błędów, gdyż niema żadnych prawdziwych dogmatów, godnych wiary rozsądnego człowieka. Istnieją tylko urojenia dogmatyczne, w imię których zwalcza się najświętsze prawo wolności myślenia.