Strona:Ignacy Charszewski - Słońce szatana.djvu/65

Ta strona została skorygowana.

puszczając weń harpun za harpunem. Nagle wieloryb jednym ruchem ogona łódź wywrócił, przyczem jeden z marynarzy zginął. Wieloryb ostatecznie został zabity i poćwiartowany. Olbrzymi jego żołądek rozwieszono nazajutrz na pokładzie. Wtem spostrzeżono, że ten żołądek wykonywa jakieś ruchy. Ostrożnie go tedy rozcięto i... wydobyto zeń żywego jeszcze, choć nieprzytomnego, marynarza, który był zginął. Przywrócony do przytomności, opowiedział, że było mu tam przestronno, niby w chacie, powietrza mu nie brakło, dręczył go tylko nieznośny upał, który, wraz ze zrozumiałem przerażeniem, pozbawił go przytomności.
Fox opowiedział przygodę tego marynarza niejakiemu Hennowi z Birminghamu. Ten opowieść tę przytoczył przeciw pewnemu duchownemu anglikańskiemu, jako autorowi książki biblistycznej, w której on podał w wątpliwość przygodę Jonaszową. Henn przytem dodaje: kiedy, przed laty 25, wystawiono w Birminghamie szkielet wieloryba, był on jednym z 12 ludzi, którzy weszli do jego paszczy i następnie przełykiem dostali się do miejsca, gdzie był przedtem żołądek. Było im tam, niby w pokoju średniej wielkości.
Tego niewątpliwie żaden wolnomyśliciel nie powtórzy. Natomiast, również niewątpliwie, każdy będzie przy sposobności drwił ze ślepowierców, wierzących w możliwość przygody Jonasza. Temwięcej, że jest ona figurą zmartwychwstania Chrystusa w dniu trzecim z grobowej wnętrzności ziemi; Chrystusa, który, według dogmatu wolnomyślnego, nigdy się przecież nie narodził.