Strona:Ignacy Charszewski - Słońce szatana.djvu/66

Ta strona została skorygowana.

Ale podobno także i na polu Tradycji Kościół cofa się całym frontem z utraconych na rzecz wolnej myśli placówek. Oto lawina dowodów.
Dziś już i my, ślepowiercy, uznajemy, że i zwierzę i kobieta posiada duszę; że „Bóg (przez wielkie Be!) szatan, cudy czyniący i groźny rywal teologicznego boga (be małe!) ongi w kościele potężny spółrządca dusz, zanika doszczętnie“; że dziś „teologowie rozsadzają prawdziwą bezwzględnie spoistość trójcy św. (te małe!) „w jednej osobie“ (sic! cudzysłowy autora), a to w skutku krytyki, która zmusiła teologów do odmówienia boskiej wartości okrutnemu i niemoralnemu bogu starego testamentu“; że „dziś tak zwaną inteligencję prosi się tylko o fizyczną przynależność do kościoła, jakkolwiek, wedle boskiej prawdy, każdy wątpiący (!) popada w klątwę i winien być ścigany pod grzechem“; że dziś samo „słowo chrześcijanizm (istotnie brzydkie!) w Rzymie się wycofuje na rzecz niezrozumiałego (!) słowa katolicyzm.“ I t. d. Słowem, Kościół już bankrut. Przynajmniej w pożądającej jego bankructwa wyobraźni naszego Pyrrusa wolnej myśli. Wszak wiadomo, jakie cuda wiary sprawia pożądanie. Aż żal, że musimy rozomamić autora z omamu, jaki ono nań rzuciło. Leży to jednak i w jego interesie. Samowładny rządca dusz wolnomyślnych — bóg Szatan — może być bardzo niezadowolony z oddawania się swoich czcicieli, usposabiającym kwietystycznie, złudzeniom zbyt różowego optymizmu.
Niech nam autor wskaże dogmatyczne orzeczenie Kościoła, odmawiające duszy kobiecie na równi ze zwierzęciem!