Strona:Ignacy Charszewski - Słońce szatana.djvu/73

Ta strona została skorygowana.

Z drugiej strony, jeżeli dogmat wogóle jest wymagalnikiem (Trentowski) rozumu, to poszczególne systemy dogmatyczne nie są sobie równe i różnice między niemi to nie „frazesy“. O frazesy nie walczy się lat tysiące, by w końcu z nich skwitować. Rodzaj ludzki nie mógł być aż dotąd warjatem i, będąc warjatem, wydać wreszcie genjusza rozsądku w osobie naszego twórcy nowej religji, rzekomo bezdogmatycznej, oszukującej zaś głód dogmatyczny rzeczywistemi frazesami, jak: bóg człowiek, bóg wszechwiat, bóg rozsądek i t. p. — przez głoski wielkie.
Znużenie walkami religijnemi, do tego zbrojnemi, może spowodować tylko przejściowe nastroje sceptyczne. Tak w drugiej połowie wieku XVII-go, na gruncie protestanckim w Anglji zaprzeczyło ono chrystjanizmowi i przeciwstawiło mu religję „naturalną“ pod postacią lodowatego deizmu (Herbert, Tyndall, Chubb). Wszakże i na takich nastrojach żeruje niezmordowany Spisek antychrystyczny i konsekwentnie prowadzi dzieło zniszczenia coraz dalej. Angielski deizm był wszak początkiem wolnomyślicielstwa, a dokądże ono dzisiaj dochodzi?! Żeby radykalnie zaprzeczyć Chrystusa, trzeba zaprzeczyć Boga. Powstaje więc ateizm. Lecz w przeczeniu Boga tkwią zarodki nienawiści Boga. Jest więc antyteizm — satanizm.
Słowem, pod hasłem bezwzględnej walki z dogmatem, jakoby ze zgubnym frazesem, cykliczny obieg od protestu przeciw sepernaturalizmowi zbożnemu do supernaturalizmu satanicznego. Od dogmatu do dogmatu!
Stara historja. Zaczęła się już w Raju pod drzewem Śmierci. Tam bezpośrednio i oso-