Strona:Ignacy Charszewski - Słońce szatana.djvu/77

Ta strona została skorygowana.
STRASZNE SKUTKI WIAROCHWALSTWA



Któż nie chce dobra? Chyba tylko szatan. Autor jest wrogiem szatana aż do odmówienia mu prawa bytu. Więc bardziej radykalnym, niżeli sam Kościół, nie tylko uznający istnienie, lecz, o zgrozo! — i dopuszczający „spółrządy“ szatana. Niema przeto wątpliwości, że autor chce dobra. Jako „dobry Polak“, chce dobra dla Polski; jako dobry człowiek — dla całej ludzkości. Właśnie dlatego potępił on Kościół. Wszak to najokrutniejszy despota, jaki kiedykolwiek pojawił się pod słońcem. Jeszcze gorszy od bolszewizmu, bo ten, lubo taki sam gwałciciel, dał jednak wolność myśli... bolszewickiej oraz wolną miłość. Tymczasem u stóp Kościoła — „storturowany, martwy, leżał dotąd wielki bóg człowieka: wolna myśl“. No i wolna miłość, wielka bogini. Kiedy to boskie małżeństwo zapanuje nad światem, świat pełną piersią odetchnie i się odrodzi.
Odrodzi się moralnie, czego Kościół przez dwa tysiące lat dokonać nie zdołał. Będąc tylko wiarą, do tego ślepą, dbał tylko o wiarę. Nigdy nie miała związku z moralnością, chyba tylko ujemny: prześladowanie w imię wiary. Świadkami — owa pani z kamienicy i ów pan dyrektor z „Midasowych uszu“.