ralnością. Wyrokiem dra Lutra wyrzucił z Pisma List św. Jakóba, jakoby „słomiany“, a to z powodu sformułowanej w nim w sposób klasyczny nauki o martwocie wiary bez dobrych uczynków. Natomiast wszystek nacisk położył na wiarę, że ona usprawiedliwia sama jedna.
Lecz protestantyzm dokonał zato jednej dobrej rzeczy: mocno przetrzebił przedmiot wiary — dogmaty; a w dalszym swoim rozwoju, wziąwszy rozum za jedynego przewodnika po wertepach Objawienia, całkowicie las dogmatów wyciął. Dzięki temu, nauka moralności nie tylko odzyskała swoje prawa, ale i została intronizowana jako religja. Inaczej bowiem nie byłoby wcale religji, a trzeba ją było za wszelką cenę ocalić. Wielkiego tego dzieła dokonali filozofowie protestantyzmu. Tyndall ogłosił, że religja (naturalna, deistyczna) stanowi jedno z moralnością. Religja — orzekł Kant — nie jest niczem więcej, jeno etyką w stosunku do Boga, jako zakonodawcy; czyli że, o ile uznajemy i wykonywamy prawo moralne, jako Boże, jesteśmy religijni. Zresztą, jak znowu orzekł Herder, oddawanie czci Bogu jest niedorzecznością, gdyż Bóg tego nie potrzebuje, ani nie wymaga. Dość wykonywać prawo moralne, odnoszące się do stosunków międzyludzkich.[1]
- ↑ Dr. A Stöckl i Dr. J. Weingärtner: „Historja Filozofji w zarysie“. Przełożył ks. Fr. Kwiatkowski T. J. Dzieło pierwszej klasy, które w krótkim czasie doczekało się już trzech wydań; dlatego jednak, że katolickie, zastało z brutalną tendencyjnością odsądzone od wartości przez profesorów Uniw. Jagiel., pp. Ign. Chrzanowskiego i Wł. Gołębskiego w krak. Kwartalniku Filoz., zesz. I z r. 1931. Umiarkowaną w tonie, lecz druzgocącą w rzeczy odprawę dał im ks. prof. A. Jankowski w Ateneum Kapł., zesz. za czerwiec — lipiec z tegoż roku.