Wolna myśl ukoronowała ten postęp religijny, uznawszy za zbędny nawet dogmat deistyczny. Bo i na co się może przydać taki lodowiec? Mrozem tylko zieje z zaświata i mógłby zwarzyć wspaniałą florę moralności, wyhodowaną przez wolną myśl, właśnie dzięki odrzuceniu wszelkiego dogmatu. W swoim czasie będziemy ją oglądali i podziwiali.
Nie dziw, że żarliwy nasz moralista jest nieubłagany dla Kościoła, trwającego uporczywie w podkreślaniu doniosłości wiary. „Bez wiary niepodobna spodobać się Bogu“ — uczy wciąż za św. Pawłem, nie bacząc na postęp. Oto zbrodnia! Nic, tylko wiara, byle tylko wiara! Wiara w okrutnego Boga, nakazującego tępienie wolnej myśli, tego wielkiego boga, który jest taki łaskawy, że pozwala myśleć, co się komu podoba, byle się strzec zgubnej myśli o Bogu, oraz uprawiać wolną miłość.
Toteż Kościół zatracił moralność. Mniejsza mu o nią, byle mu się obracało jaknajżywiej jego rozpędowe koło dogmatyczne. Ten system wychowawczy spowodował zerwanie związku między tem kołem a życiem etycznem.
Jakżeto? A taka choćby instytucja spowiedzi, czy przynajmniej ona nie dowodzi, jak dogmat katolicki jest napięty ku celom moralnościowym? Nie, to tylko mechaniczne oczyszczanie się z grzechów, bez żadnych następstw poprawczych. System wiarochwalczy przeniknął i do spowiedzi. Ona tylko grzechy ułatwia. Kiedy się ma pewność ich odpuszczenia, grzeszy się tem swobodniej. Na wzór znanych słów Lutra o wierze, Kościół jakby mówi: grzesz, ile tylko możesz, byleś
Strona:Ignacy Charszewski - Słońce szatana.djvu/80
Ta strona została skorygowana.