się tylko spowiadał, a nie zaszkodzą ci setki morderstw i tysiące wszeteczeństw. Spowiedź jest tylko szkołą niemoralności — i dlatego człowiek, dbający o swą moralność, unika jej, jak zarazy.
Ależ — reagujemy — sam Kościół takie pojmowanie spowiedzi potępia! Jeżeli penitenci powracają do tych samych grzechów, to tylko dowód, jak bardzo człowiek jest ułomny, jak bardzo mu zatem potrzeba spowiedzi, lecz pojętej tak, jak uczy Kościół. Spowiedź, tak pojęta i tak praktykowana, to szkoła świętych.
Nie, to środek wychowywania niewolników. Ślepowierscy święci to najdoskonalsi niewolnicy, najżarliwsi wykonawcy programu niewoli i dogmatycznej nienawiści. Najgorsi ludzie pod słońcem!
Gdyby nie wiarochwalstwo katolickie, autor nie miałby potrzeby biadać nad tłumem, że „zbyt wolno wyzwala się ku godnemu człowieczeństwu“ i że „w krótkim czasie zaczątkowej wolności toczy się mętem zbuntowanego chamstwa, gotowy szarpać i rabować swych „panów“. Na domiar boleści autora, ten smutny fakt, bądący skutkiem bynajmniej nie ateistycznej agitacji wywrotowej, lecz wyłączności katolickiego wiarochwalstwa, — „panowie“ oraz ich „agenci w sutannach“ wyzyskują przeciw szlachetnemu i uszlachetniającemu ateizmowi.
Z ich winy — masy pojęły prawa człowieka „brzuchem i zdrożną żądzą łupu“.
Zamiast nienawistnie walczyć z dobroczynnym ateizmem, „pany i ksiendzy“ powinni byli przygotować masy do przyjęcia objawienia ateistycznego w sposób etyczny i, następnie, zejść
Strona:Ignacy Charszewski - Słońce szatana.djvu/81
Ta strona została skorygowana.