Strona:Ignacy Charszewski - Słońce szatana.djvu/88

Ta strona została skorygowana.

nożowiectwo (autor pisze po reportersku: „nożownictwo“!) z tak zwaną pyskówką.
A ileż to bąków kryminalnych przebija się przez pajęczynę prawa, gdy muchy w niej więzną! Ciekawą rzeczą byłoby sprawdzić, jakiego to wyznania bywają bąki, a jakiego muchy? Ale bezwyznaniowcy, zasadniczo, nie lubią różnic wyznaniowych...
Dodajmy do tego sprawiedliwość prusko-luterską. Dość przypomnieć morderstwo sądowe, dokonane na Jakubowskim, ułaskawienie zaś następne istotnego mordercy i zarazem fałszywego oskarżyciela ofiary: — Nogensa. Skazano na śmierć niewinnego Polaka-katolika, ułaskawiono zbrodniarza Niemco-lutra, którego zbrodnia woła o pomstę do Boga stokroć głośniej od zbrodni biblijnego Kaina.
A te setki, jeśli nie tysiące, zbrodni przeciwpolskich, puszczanych przez tę „sprawiedliwość“ płazem! Jak w hyperskandalicznym wypadku gdańskim z marynarzem polskim, Jeżykiem! Pokrajany przez hittlerowców i jeszcze skazany przez sąd gdański na więzienie, gdy zbrodniarze uszli bezkarnie!
Dalej. Mnóstwo dzieje się przestępstw, które są przestępstwami jedynie w obliczu etyki chrześcijańskiej, a których nowoczesne kodeksy karne nie przewidują, gdy wobec wolnej myśli uchodzą one za rzecz godziwą i, konsekwentnie, popełniane są z reguły przez jej hołdowników.
Z drugiej strony, istnieją przestępstwa specjalnie katolickie, spełniane w nadmiarze szlachetnego oburzenia na istotne, a tolerowane przez sądy, występki. Należą tu słynne „gwałty“ ks.