Strona:Ignacy Charszewski - Słońce szatana.djvu/94

Ta strona została skorygowana.

Ale owa statystyka niemiecka posiada jeden, bardzo ważny, brak. Domaga się ona gwałtem postawienia na jej czele, z najwyższym odsetkiem kryminalnym, — duchowieństwa. Jeżeli bowiem najniemoralniejsi, według niej, są katolicy, a najmoralniejsi — żydzi i ateiści, to duchowieństwo katolickie, jako przewodnicy swoich wiernych, powinnoby im przecież na drodze do kryminału przodować.
Niestety, w obliczu kodeksów spółczesnych, jakkolwiek liberalnych, kler ten okazuje się jeszcze stanem społecznym najmoralniejszym. Dzięki jednak „Bogu Rozsądkowi“, istnieje już i na Zachodzie dążność do skodyfikowania przestępstw na wzór kodeksu bolszewickiego, tak, aby księża mogli być wreszcie ukazani światu jako najwięksi pod słońcem zbrodniarze; praktyki prokuratorskie à là Krylenko z powodzeniem do tej wspaniałej rewelacji się przyczynią. Tymczasem zaś można śmiało poprzestać na sumiennej, beznamiętnej opinji najcnotliwszych pod słońcem bezbożników, wedle której kler jest „granitową ostoją siedmiu grzechów głównych“ — z powołania.
Natomiast, w tych samych przyszłych kodeksokarnych zwierciadłach moralności bezbożnicy całego świata sprezentują się w całej pełni, mąż w męża, jako święci, albowiem wszystko, co etyka ślepowierska uznaje za zbrodnię, będzie zrehabilitowane i uznane za cnotę.
Zwłaszcza t. zw. bluźnierstwo, za które okrutny Jehowa kazał karać śmiercią. (Choć nawiasowo, zauważyć tu warto, że Rousseau, w swej Umowie Społecznej, skazuje na śmierć wyznaw-