i lasów i dla tego właśnie, że jest prawdziwy, chociażby przesuwał się epizodycznie, zajmuje uwagę w wysokim stopniu.
I tutaj posiada Junosza na swojej palecie pisarskiej kolorów tak wiele, że każda postać jest odrębna. Inny jest zupełnie Szymek złodziej drzewa i zdaje mi się Walek kłusownik z „Fotografij wiejskich,” który rozumuje, że Pan Bóg siał las, a zwierzyny dziedzic nie hodował, więc właściwie do nikogo nie należą i brać je każdemu wolno, a inny zupełnie Franek Kuternoga w „Przez różowe szkiełka,” który przyłapany na kradzieży sosny, tak rozumuje:
„W naszym rodzie od dziada i pradziada złodzieja nie było, nijakiego złodziejstwa, nijakiego łupieztwa; a żeśmy tego chojniaka wzięli, to jużci prawda, ale nam było potrza chlewki pobudować, bo po prawdzie, ni gadziny niema gdzie zagnać, ni co...”
Już to wogóle „Przez różowe szkiełka” są wyborne. Ten Wiktor teoretyk i idealista, patrzący na stosunki wiejskie przez różowe szkiełka i nie mający o nich ani wyobrażenia, a pragnący wcielić w nie, jak najprędzej, swoje książkowe ideały, jest doskonały. Autor nie jest ani chłopomanem, ani chłopofobem, zna tylko na wskróś naturę naszego ludu i wie, że nawet dobrze trzeba mu świadczyć umiejętnie. Wypowiada to przez usta starego Szymona, który dziedzicowi swemu taką zakreśla różnicę między sprawiedliwym a dobrym panem.
„— Pierwej było w Kalinowie dobrze, bo rządca, niby pan Żarski, był sprawiedliwy.
„— A ja, bójcie się Boga, czyż ja byłem dla was zły?
„— Gdzie zaś, wielmożny pan właśnie był dobry i przez to cała zguba na wieś przyszła...
„— Rządca — prawił dalej chłop — sprawiedliwy był. Nikt tu od niego pokrzywdzenia nie miał, nikt bez dania racyi marnego słowa nie słyszał. Jak na kogo bieda przyszła, to już bywało, do rządcego jak w dym. On, bywało, pocieszy i słowo dobre rzeknie — i bywało, czy bydlę na zi-
Strona:Ignacy Chrzanowski - Klemens Junosza (Szaniawski).djvu/14
Ta strona została skorygowana.