Strona:Ignacy Chrzanowski - Klemens Junosza (Szaniawski).djvu/18

Ta strona została skorygowana.

dependent u rejenta, stary kawaler i skąpiec wcale nieźle na tem wyszedł, iż połakomiwszy się na fikcyjny spadek, ożenił się z wdówką panią Zawalską. On sam bowiem we dwa miesiące i pięć dni wyznaje swemu pryncypałowi: „Mojem zdaniem zrobiłem dobrze, żeniąc się.”
Co prawda, nie mógł się tem pochwalić dobrze już podżyły pan Śpiewalski, który w osobie pięknej Rózi pojął „Żonę z jarmarku.” Ale ulitował się nad nim Pan Bóg i zabrał wietrznicę, jemu zaś zostawił słuszny wyrzut, iż dla pięknych oczu stracił rozum i spokój.
Najwięcej jednak humoru, a często nawet i pustoty wlał Junosza w swoje nowelki i drobne obrazki. Zebrało się z nich kilka tomów, a więc: „Powtórne życie” (Wesele. Curiculum vitae. Taki sam. Zmieniony projekt. Bez wyjścia); „Obrazki szare” (Po burzy. Pokój przy famili. Sukcesya po Gozdawach. Cud na kirkucie. Nie odchodzi); „Przy kominku” (Tryumf stryjenki. Człowiek o skrzypiących butach. Babska dusza. Obywatel z Tamki. Sen na kwiatach. Dobre wieści. Pierwszy dzień miodowego miesiąca. Gospodarski ranek. Skradzione dziecko. Zbieg. Fałszywa dziesiątka); Z pola i bruku (Letkiewicz. Po wincie. Oficyna. Po siano wyszedł. Strzelec bez ręki. Państwo Silberbaum w teatrze); Wilki” i inne szkice i obrazki z ilustracyami Fr. Kostrzewskiego; „Wnuczek;” „Zacisze;” „Pan metr;” „Z antropologii miejskiej” i inne, które mogłem przepomnieć, a które duchem, rodzajem i wartością są pokrewne tamtym.
Próbował też humor swój przystroić w rymowaną, niezbyt wykwintną, zawsze jednak wielce zabawną formą, jak: w miłości: „Kaśki Afrodyty” i „Maćka Parysa,”