Strona:Ignacy Chrzanowski - Klemens Junosza (Szaniawski).djvu/2

Ta strona została skorygowana.

ków, tak też mniej więcej sądzi o nim większość ogółu czytelników. Pamiętam, kiedy w odcinku „Słowa” drukowały się „Pająki;” czytano je z niesłychanem zajęciem, opowiadano sobie komiczne sytuacye, zaśmiewano się z całych ustępów, przyswojono sobie gwarę i dodając co chwila: Co za humor! Co za dowcip!
Jakże to wszystko dalekie od rzeczywistej zasługi Junoszy, od jego wyjątkowych zalet pisarskich!
Na dnie talentu Junoszy leżała głównie wielka przenikliwość psychologiczna i wysoce subtelne poczucie prawdy. Są typy, są nawet warstwy społeczne, których nikt tak nie przeniknął, nie poznał, nie odczuł, nie zrozumiał, jak on. Śmiało powiedzieć można, że takiego żyda i takich żydów, takiego chłopa i takich chłopów; takiego szlachcica zaściankowego i takich szlachciców zaściankowych, jak u niego nie spotka się u nikogo. On poniekąd wcielił się w nich, przyswoił sobie ich myśl i serce, żył ich życiem, myślał ich duszą, kochał ich uczuciem, płakał ich łzami, śmiał się ich śmiechem, rozumował ich logiką, mówił ich językiem. W kreśleniu swoich typów i postaci doszedł do takiej maestryi, że odtwarzał je nie tylko prawdziwie i żywo w ogólnych zarysach, ale wykończał najdrobniejsze odcienia. Muszę się co do tego najzupełniej zgodzić z Chmielowskim, że np. „gdy się ten tłum żydowski w książkach Junoszy rozważa, większość wydaje się niby zbita jednostajna masa, lecz pozornie tylko: gdy się każdej jednostce w tym tłumie przyjrzymy, nie trudno będzie się nam przekonać, że choć drobnym rysikiem, różnią się one przecież, a każda jest istotą naprawdę żywą, każda i treścią i formą przejawów dyszy prawdą.“
Humorystyka, komizm, dowcip, spoczywały w usposobieniu autora; wypływały one z pogodnej, wyrozumiałej i pobłażliwej natury jego. Poprostu czuł on wstręt do krwi, do błota, do zbrodni, do trądu ludzkiego, wierzył, iż aczkolwiek:

„to życie idzie po grudzie,
Jak Bóg mi miły nieźli są ludzie.”

Dlatego też na postacie swoje, na ich czyny, na życie w ogóle rzucał pewien refleks dobroduszności, połączonej z humorem