Strona:Ignacy Dąbrowski - Śmierć.djvu/109

Ta strona została uwierzytelniona.

Co to znowu znaczy? Czyżby miejsce straciła? No, ale jakże to wszystko będzie? ja chory, ona bez miejsca, Zosia lekcye traci (bo to prawda, skoro teraz będzie mogła po kilka godzin przesiadywać u mnie) — cóż my robić będziemy? Ona widać nie wie o naszem położeniu, — tak, naturalnie, nie wie, skorośmy nic o tej chorobie nie pisali, — i dlatego decyduje się na krok taki.
Już mi się i myśleć o tem nie chce. Jestem chory, nie mogę teraz kierować życiem. A tak się tego jutra boję...

11 marca.

A więc ze mną ma być do tego stopnia źle, że oni uważają śmierć moją za bardzo możliwą?
Co to było wczoraj? — ja nie wiem: to jakiś sen straszny, majaczenie, — ja nie wiem.
I dlaczego oni to za konanie uważali? Bo słyszałem, słyszałem najwyraźniej, jak któreś z nich krzyknęło: „on kona!“ — więc się czegoś podobnego spodziewali?...