Strona:Ignacy Dąbrowski - Śmierć.djvu/133

Ta strona została uwierzytelniona.

Nie mogę tak spokojnie, z zimną krwią wyczekiwać przyszłości. Brak mi już siły po temu...
Raz przeciąć to wszystko... niechże wiem, że umieram i z czego umieram!
Bo może...
Jutro, — nie, — dziś napiszę jeszcze do Łopackiego. On specyalista od chorób piersiowych, potrafi najlepiej wyjaśnić wszystko. A że wyjaśni, w tem już moja głowa. Bajka już gotowa, — godzina komedyi i męczarni, — i wreszcie wszystko się zakończy.
Siły tylko, ach, siły... odrobinę... okruch jaki!

16 marca.

Coraz mniej pozostawiają mię samym. Stach ani się ruszy z pokoju do południa. Zosia przesiaduje południowe godziny, potem złażą się jacyś koledzy z końca świata, których niebardzo znam nawet. Wszystko to rozrządza się u mnie, jak we własnym domu, gospodaruje, kręci po pokoju, — ciągły zamęt, chaos, chwili jednej