że ani on, ani Starzecki, ani nikt nic nie mówi o wywiezieniu mię na wieś. Znaczy to, że i maja nie doczekam może.
Ale mnie ten czas wydaje się jeszcze niesłychanie wielkim. Obliczam go na dnie, na godziny, minuty, sekundy nawet, i czas mi się dłuży i jak guma rozciąga. Nie ilość dni i godzin stanowi o życiu, ale ich użycie. Dzień może starczyć tak dobrze za rok cały, jak rok za godzinę. Ja przynajmniej o lat kilka przez ten tydzień postarzałem. Gdybym cudem jakimś zmartwychwstał na drugi dzień po swojej śmierci, byłbym starcem.
I tyle, tyle przeżyłem już od czasu, kiedy ręka moja po raz ostatni tych kartek dotykała! Życie całe odwróciło się na drugą stronę, jakby się przełamało na dwie nierówne części. 23 lata ubiegłe — to jedna strona, jedna epoka życia; ten tydzień — to początek drugiej, następnej epoki; a wizyta Łopackiego — to słup ich graniczny.
Bo był Łopacki. Wpół do 7-ej wybiło już na zegarze, kiedy usłyszałem łoskot otwierających się i zamykających drzwi od
Strona:Ignacy Dąbrowski - Śmierć.djvu/143
Ta strona została uwierzytelniona.