Strona:Ignacy Dąbrowski - Śmierć.djvu/159

Ta strona została przepisana.

obrazami i barwami. Są takie myśli. Kiedy umysł znużony zapada w sen, zawsze podobne obrazy przesłaniają nam mózg, coraz się zbliżają, czuje się je na powiekach, na oczach, potem w oczach samych, wreszcie jakby w samem wnętrzu mózgu, i... następuje niepamięć.
Jak długo byłem w takim stanie, nie wiem. Może godzinę, może kilka, a może minutę tylko. Nic nie wiem, Przytomny jednak byłem zupełnie; to czułem i jestem tego pewny. Tylko czegoś brakło: rozumu? — pamięci? — uwagi? Też nie wiem.
Powoli jednak zacząłem odzyskiwać panowanie nad sobą. Ta dręcząca mię ciągle myśl: o czem to ja myśleć miałem, nareszcie znalazła zaspokojenie. Coś się widocznie przedarło z zapadłych kryjówek mózgu, co dotąd w żaden sposób nie mogło się przedostać do ośrodków świadomości, i jak błyskawica nagle oświetliło wszystko. Znalazłem. A! to śmierć!
Zrozumiałem wszystko i zaczął się prawdziwy taniec rozmaitych myśli, jakie mi przelatywały przez głowę. A wszystkie krążyły około jednego tylko punktu, jedne-