— Ale, ale... wiesz co? Łopacki mi powiedział, że i wiosny nie doczekam. Cóż ty na to? co?
Wypowiedziałem to wszystko, ale nie wytrzymałem do końca. Coś mię ścisnęło w gardle i zacząłem się trząść strasznie. I chociaż postanowiłem sobie nawet z ukosa nie patrzeć na niego w chwili, kiedy mu to powiem, — nie mogłem się dłużej pohamować.
Mętnym jakimś wzrokiem spojrzałem mu w twarz.
Pocisk był tak wielki, tak niespodziany, że nie mógł się nawet starać zapanować nad sobą.
Rzucił się gwałtownie i krzyknął prawie:
— Co? powiedział ci to?!
Owe to zanadto wyraźnem było. W jednej chwili zrozumiałem, że to prawda, że i jemu powiedział to samo Starzecki, kiedy dwa tygodnie temu wyszli razem.
Nie... nie mogłem już dłużej grać komedyi; przestałem być panem siebie. Nerwy zanadto już były wyprężone i musiała nastąpić ta gwałtowna reakcya.
Zacząłem łkać gwałtownie, strasznie...
Strona:Ignacy Dąbrowski - Śmierć.djvu/166
Ta strona została uwierzytelniona.