Ja mogę wątpić, czy doścignę czegokolwiek, mogę nawet nie mieć co do tego zupełnie nadziei, — zawsze jednak pozostało mi poczucie, że do wszystkiego mam chociaż prawa, a i w tem już jest wiele, aby zapełnić życie. To się tak mówi: co mi z tych praw, kiedy nie skorzystam nigdy, — a jednak to wiele wobec tej pustki przeraźliwej, kiedy trzeba wyrzec: nie mam już prawa do niczego.
Nie wątpimy o szczęściu samem, lecz o tem, czy do niego dojść zdążymy. Przyśpieszamy biegu, zaostrzamy myśli, czynimy rozpaczne wysiłki — i tak konamy.
Dlatego śmierć jest dla nas brutalną ręką, odpychającą od czary osłody. Już nie życia nam żal, — wiemy, że było znikomem, — żal nam tego czegoś, czego osiągnąć nie zdążyliśmy. Czem to coś być miało, nie mamy najmniejszego pojęcia, a jednak wierzymy, że istnieć mogło. Nie żałujemy życia dla życia, ale dlatego, żeśmy go dobrze użyć, wyzyskać nie potrafili. Roztrząsamy wszystkie czyny i dążenia swego życia, — i to nas goryczą i smutkiem napawa. Zawsze widzimy w nich
Strona:Ignacy Dąbrowski - Śmierć.djvu/171
Ta strona została uwierzytelniona.