lepiej nie myśleć, już lepiej konać pod tłokiem.
Budzić się, aby cierpieć, — zasypiać, by konać — oto historya mych godzin życia.
Jedyne ukojenie dla mnie — to pisanie tych kartek. Badam się i analizuję, jakbym był obcym sam sobie. Zamiera wtedy we mnie konający suchotnik, a rodzi się spostrzegacz i krytyk. Rozdrapuje nieraz i tutaj swoje rany, ale one są mniej już bolesne, może dlatego, że je sam rozjątrzam. Ten, co nie może opanować trwogi w obec wymierzonej lufy pistoletu, sam ją często w swoją skroń celuje — i pewnie nie drży wtedy, bo sam sobie śmierć zadaje.
Więc kiedy zbliża się chwila anarchii myślowej, kiedy zaczyna się we mnie rozprzężenie, chwytam gorączkowo mój mały dzienniczek, pieszczę się nim, jak dzieckiem własnem, i bawię się.
Takie mi tylko pozostały zabawki.
Najpierw porównywam od dnia do dnia charakter pisma. Cieszy mię, że litery podobne jeszcze jedne do drugich, że mi
Strona:Ignacy Dąbrowski - Śmierć.djvu/186
Ta strona została uwierzytelniona.