kie szczegóły ich zachowania się, objawy ich cierpień, stają mi żywo w pamięci. Podpatruję się ustawicznie w mimowolnych ruchach, szukam oznak na ciele, próbuję siły, — i porównywam, porównywam ciągle.
To mi ułatwia niezmiernie oryentowanie się w położeniu. Idę krok w krok za moją chorobą, pilnuję ją, szpieguję, krytykuję, starając się odgadnąć, co mię czeka jutro, pojutrze, aż do ostatka.
Czasem od takiej samowiedzy włosy powstają na głowie, ale też czasem można w niej znaleźć odrobinę zadowolenia. Wiem, że umrę, jak inni pomarli, — ale też uznaję całą różnicę: tamtych wiedziono na rzeź z zawiązanemi oczyma, a ja sam na nią idę, licząc swe kroki i oryentując się w drodze.
Czyż nie znam choćby tego najzwyklejszego szczegółu konania, że najczęściej na kilka godzin przed śmiercią, a nawet na dzień cały, siły chorego wzmagają się i dają złudzenie polepszenia? Jest to ostatni przebłysk życia, a potem ciemność i nicość
Strona:Ignacy Dąbrowski - Śmierć.djvu/188
Ta strona została uwierzytelniona.