Strona:Ignacy Dąbrowski - Śmierć.djvu/190

Ta strona została uwierzytelniona.

i zdrowo, może naiwnie lub nielogicznie, — ale zawsze myśli i zawsze albo próbuje przejrzeć przez ciemność, albo też patrzy w nią przez szkła swoich wierzeń. I to mu wystarcza, choćby dlatego, że myśli możliwie najgłębiej, tak jak tylko może. Kładzie on w te myśli cały zasób swej wiedzy i pojęć, szermuje niemi, jak wytrawny fechmistrz, i dochodzi do takich rezultatów, jakie wyniknąć mogą z tych środków, których do szermierki użył. I próżnobyśmy się dziwili naiwności lub nielogiczności wywodów jakiegoś prostaczka, próżnobyśmy się doszukiwali błędów w jego rozumowaniach: dla niego nie było błędów, bo myślał, jak mógł, i śmierć była mu tem, czem ją sobie wyobraził.
Śmierci zatem jest tyle, ile jest pojęć o niej. Inną ona była dla św. Augustyna, inną dla Mainländera: jeden wstępował w chórach aniołów po stopniach tronu Boga, drugi zapadał w nirwanę. A co obydwóch spotkało, to już inna kwestya. Jeżeli i św. Augustyn, wbrew swojej wierze, pogrążył się w nicość, — czy to zamącało ostatnie jego chwile? On zasnął tak, jak