Strona:Ignacy Dąbrowski - Śmierć.djvu/202

Ta strona została przepisana.

dobrze, że tak długo trwać nie może — więc ciągle czekają... Każdy dzień mego życia to kradzież cząstki ich swobody, to rabunek na ich własnem życiu. Ja to widzę wszystko — i nawet mi pomarzyć nie wolno, że choć z godzinę wytarguję sobie od śmierci. Przeciwnie — śpieszyć się trzeba, żeby ich uwolnić.

1 kwietnia.

Otrzymałem dzisiaj dwa listy na prima-aprilis. Świat żywy przypomniał sobie o mnie i przesyła pozdrowienie a zarazem pożegnanie. Zdaje się, że na tem zakończą się moje z nim stosunki. Stach, domyśliwszy się po markach miejskich, jakiego rodzaju są owe listy, nie chciał mi ich oddać, mówiąc, że to pewnie głupstwa. Nie mylił się: były to rzeczywiście same niedorzeczne brednie, — a jednak te dwa świstki, zapisane nieznanym charakterem, sprawiły mi wielką przyjemność, pomimo rażącego kontrastu z mojem położeniem obecnem.