Strona:Ignacy Dąbrowski - Śmierć.djvu/207

Ta strona została przepisana.

chodzi o jej rozumienie, bo i któż ją rozumie! — ale o głębokość myśli o niej. Dla mnie śmierć wydaje się jedynym rakiem, toczącym ludzkość, jedyną jej tragedyą, wobec której wszystko jest igraszką tylko; śmierć — to prawdziwe przekleństwo, ciążące na synach ziemi. A Stach ją inaczej pojmuje. I dla niego jest ona również nieszczęściem, lecz wcale nie jednem z największych. Jest ona złem koniecznem, ale właśnie dlatego, że koniecznem, traci już na swej sile, bo jako matematyczny pewnik wchodzi w grę we wszystkich rachubach i przestaje być ślepem. Oto wzór rozumowania praktycznego, opartego nie na całem istnieniu istoty, tylko na jej życiu!
Uznając śmierć za pewnik, za niemożliwą do zwalczenia konieczność i odejmując jej wskutek tego charakter ślepej niespodzianki, ułatwiamy sobie jedynie matematyczne działanie życia, odejmując lub dodając do ogólnej sumy tę wielkość niewiadomą. Mamy cmentarze, gotowe trumny, przedsiębiorstwa pogrzebowe, karawany; mamy statystykę, medycynę, nawet