Strona:Ignacy Dąbrowski - Śmierć.djvu/209

Ta strona została przepisana.

praw wszechświata chronią nas od bezsensownych pokuszeń ich krytykowania, aleć wolno przecież warknąć nieraz, kiedy zanadto zaboli. A Stach tego wszystkiego nie rozumie. Myśli jego zatrzymują się na jakiejś granicy, kiedy moje idą dalej, coraz dalej.
Teraz dopiero udało mi się uchwycić dobrze różnicę między nim i mną, choć może powstałą nie dawno. On jest typem człowieka praktycznego, czynnego, wiecznie coś, choćby w marzeniach, burzącego lub budującego. O całe niebo rozsądniejszy ode mnie, nie więzi swych myśli, jak ja, w sferach bezużytecznych dociekań, odrywających umysł od rzeczywistości. I on krytykuje, i on należy do niezadowolonych z życia; ale na wszystkie usterki wynalazł swoje lekarstwa, i jeżeli cierpi — to nie jak ja, pod tłokiem, ale jak Tantal, wobec pokarmu, który widzi, i czuje i stara się nagiąć ku sobie.
Przytem dla niego istnienie człowieka a życie-to jedno. Z prawem znikomości wszystkiego pogodził się już doskonale, i nie widząc nic przed poczęciem i poza