Strona:Ignacy Dąbrowski - Śmierć.djvu/272

Ta strona została uwierzytelniona.

niemi. Coś zamarło we mnie. Ale tak lepiej... o... stokroć mi lepiej...

23 kwietnia.

Czuję, że po raz ostatni mam ten ołówek w ręce.
Mdlałem dziś kilka razy, a potem... nie wiem, czy spałem, czy traciłem przytomność. Wszystko jedno...
A teraz gorączka...
W nocy majaczyłem podobno. Drzwi się otwarły i one weszły przestraszone... Może myślały, że kończę... A więc nocują tam w salonie! Czekają chwili. Wszystko mówi, że muszę umierać... Przygotowane wszystko... jeszcze trumny tylko niema... będzie... jutro... dziś nawet...
Męczę się, męczę... Już żegnać się trzeba...
Zostańcie tu z Bogiem... Żegnam was...

25 kwietnia.

Dziś fijołki mi przynieśli... taki malutki bukiecik... Amelka przyniosła... Po-