Strona:Ignacy Dąbrowski - Śmierć.djvu/32

Ta strona została uwierzytelniona.

w końcu i klapnąć trzeba było, — to i wielka rzecz!... Ale ja przecież czuję doskonale, że to tylko jakaś przemijająca faiblesse, i nic więcej. Influenca, czy co, u licha?!
Bo że Stach przesadza, to więcej niż pewno. Do dziś nie mogę mu tego darować, że mnie wtedy do łóżka zapakował. Gdybym się był uparł i na swojem postawił, byłaby się ta cała choroba moja rozeszła jakoś. Alboż to raz tak było? Wieczorem wracam z lekcyi, zmoczony do nitki, nogi pływają, coś mię w piersiach gniecie i kłuje, — a ja na drugi dzień, zdrów jak ryba, znowu od świtu do nocy po błocie maszeruję. A że tam kaszlu trochę było, to i wielka rzecz! — ale nigdy tego suchego, najbardziej męczącego. Ot, — odchrząkiwałem tylko może więcej od innych, ale to już widać natura moja taka.
I trzebaż nieszczęścia, żem mu tę krew wtedy pokazał. Boże! jaką on miał minę! Malować, słowo honoru, malować tylko! Oczy wytrzeszczone, ręce dygocą; aż mi się go żal zrobiło, doprawdy, bo my się ogromnie z sobą kochamy. Więcej się jego