wiem, czy przez brak obycia się z tego rodzaju istotkami, czy też z wrodzonej mu powagi, zaczął ją traktować jak dorosłą pannę. Naturalnie nie mogło być jeszcze mowy o jakichś głębszych uczuciach. Lubili się tylko bardzo, — Stach ją, jako moją siostrę, — ona jego, jako mego przyjaciela. W ten sposób przezemnie nawiązała się ta niteczka wzajemnej sympatyi. Lata szły, stosunki nasze zacieśniały się coraz bardziej, a więc i z tej sympatyi musiało się coś wykluć, zwłaszcza, że domatorskie więcej usposobienie Stacha, jego niechęć do wszelkich nowych znajomości, nie dawały mu po sposobności zawiązywania innych stosunków. Mogę niemal powiedzieć, że ją zna pierwszą i ostatnią. A Zosia? To biedactwo jeszcze bardziej odcięte od świata. Zmuszona teraz mieszkać sama, przy obcych ludziach, tem więcej nudzić się musi i tęsknić za czemś. On jeden ze mną bywa u niej, widują się po kilka razy na tydzień, a już w niedzielę każdą bezwarunkowo, kiedy do niej chodzimy posłuchać muzyki, — więc nic zadziwiającego, że go pokochać musiała. Ona sama
Strona:Ignacy Dąbrowski - Śmierć.djvu/59
Ta strona została uwierzytelniona.