Strona:Ignacy Dąbrowski - Śmierć.djvu/60

Ta strona została skorygowana.

jeszcze o tem nie wie, i ręczę, że się nad tem nie zastanawiała ani razu, ale bezwiednie lgnie do niego i nawet się z tem nie kryje, że za nim tęskni.
Nie jest to żadna miłość gwałtowna, namiętna, z wybuchami. Płynie ona u nich tak spokojnie, tak miarowo, że się jej nawet nie domyślają oboje. Ja nie tak kochałem... Ale...
Stach jej wyjaśnia swoje teorye społeczne, starając się ją nawrócić na swoją wiarę. Ona go słucha z namaszczeniem wielkiem, naturalnie nie wiele rozumiejąc, co mogę wywnioskować z jej strasznie naiwnych odpowiedzi. Śmiejemy się z tego często, a Stachowi to się niezmiernie podoba. Sądzę, że gdyby jej kiedy przez noc garb wyrósł na plecach, takżeby go nim zachwycić zdołała.
Zosia się wstydzi trochę swego nieuctwa, i kiedy zostajemy sam na sam prosi mię zawsze o wyjaśnienie rozmaitych, ciemnych dla niej wyrażeń Stacha. Pozawczoraj pytała mię, co znaczy indeterminizm. Ona go uważa za tak strasznie mą-